Nadrabianki #21

Dwa miesiące intensywnych odsłuchów. Kilkadziesiąt (?) świeżych, tegorocznych wydawnictw na tapecie. Masa czasu poświęcona na research. W międzyczasie kilka pogłębionych recenzji. Na te krótsze też wreszcie udało znaleźć się czas.

W pierwszej w tym roku, a w sumie dwudziestej pierwszej odsłonie nadrabianek piszę o nowościach autorstwa: BYTY, Still Corners, Yung, Mala Herba, Black Country New Road, Rats on Rafts, Nightrun87, Palberta, Sexy Suicide i 100% Rabbit.

BYTY – 3EP EP (2021) [lo-fi soul / nu trip-hop]

Nowy rok tradycyjnie przynosi nową EPkę grupy BYTY. Taka regularność cieszy. W tym momencie trio ma już tyle materiału, że spokojnie mogłoby z niego złożyć dużą płytę. Słusznie jednak, że tego nie robi, bo dzięki temu możemy być świadkami rodzącego się (w naszych uszach) brzmienia. Kasia Siepka, która dołączyła do Pawła Przyborowskiego i Sebastiana Lipińskiego na wysokości EPki numer 2 zadomowiła się na tyle, że trudno bez jej wokalu wyobrazić sobie w tym momencie styl grupy. Barwa jej głosu jest ciepła, a przy tym zadziorna, stąd nie dziwi, że odnajduje się zarówno w soulowym, rozmarzonym Moon jak i w bardziej elektronicznym, nieco egzotycznym Noises. 3EP to tylko trzy utwory, więc w bonusie dostajemy jeszcze nieco niepokojące, elektroniczne lo-fi o tytule 23.02. Podobne do tego, jak BYTY brzmiały na samym początku, ale też rozwinięte, bo bogatsze o producenckie triki. Dobrze obrazuje, jaką drogę przeszedł zespół od samego początku. Ta jest spora, a mam wrażenie, że to dopiero początek.

Still Corners – The Last Exit (2021) [dream folk]

Nie wiem, czy to jakaś nowa moda, ale Still Corners to już drugi projekt z kręgu dream pop / shoegaze, którego sny popłynęły w kierunku swojskich krajobrazów wsi i natury. Pierwszym z nich był Holy Motors z dobrą, choć na moje ucho nieco nieszczerą płytą Horse. Właśnie, tamta przemiana, mimo wszystko, nosiła znamiona jakiegoś odgórnie narzuconego (samemu sobie) pomysłu. W przypadku Last Exit i Still Corners jest inaczej. Tu też odnajdziemy wesołe pogwizdywania, dominuje gitara akustyczna, a całość przyobleczona jest w tradycyjny, folkowy strój. Materiał ma w sobie jednak kwaśny posmak psychodelii, przez co nawet jeśli stylistycznie nie jest to dream pop, to i tak senny klimat pozostał jednym ze składników brzmienia projektu. Podoba mi się ten zwrot. Czuć w tym świeżość i (udaną) próbę zmierzenia się z czymś nowym.

Yung – Ongoing Dispute (2021) [emo indie pop]

Znów byłem w garażu i jak zwykle wróciłem z płytą. Yung to duński zespół, który na poprzednich płytach bratał się z punkową bracią, choć drugą nogą stał w kręgu ludzi związanych z szeroko pojmowanym indie. Na Ongoing Dispute, płycie numer cztery, Yung złagodniał. Ładnie im w tej odmianie, bo emocjonalny wokal Yunga Shorda w nieco spokojniejszych, ale nadal dość nerwowych aranżacjach, zyskuje nowego blasku. Brzmienie pozostaje przybrudzone, a sam materiał może kojarzyć się ze słońcem i beztroskim spędzaniem czasu w gronie najbliższych, gdzieś na zacienionym podwórku kamienicy leżącej w centrum miasta. Z takich wypadów mam same dobre wspomnienia.

Mala Herba – Demonologia (2021) [minimal folk synth]

Za projektem Mala Herba stoi Zosia Hołubowska, której twórczość śledzę od czasu, gdy zobaczyłem na żywo na gdańskim SpaceFeście jej poprzedni zespół Wilcze Jagody. Tamta grupa łączyła w sobie mroczną nowofalowość z baśniowym klimatem. Od baśni do ludowych legend, jak widać, jest niedaleko, bo na Demonologii autorka bierze na warsztat polskie, pogańskie obrzędy oraz duchy i zjawy grasujące nocami po okolicznych lasach. Łącząc folkowy zaśpiew z rytmiczną, transową elektroniką Hołubowska nie tyle wprowadza nocne mary w XXI wiek, co po prostu odsłania przed nam ich inne, nieznane dotąd oblicze. Wiedźmy i szamani, outsiderzy wszelakiej treści – pogrążcie się w Demonologii i gnajcie do lasu na nieskrępowane społecznymi więzami, pierwotne i piękne w swoim umiłowaniu wolności tańce.

Black Country, New Road – For The First Time (2021) [experimental klezmer post art]

Dobra płyta. Niestety nic więcej, a widząc wszędobylskie zachwyty nad tym wydawnictwem, które wielu ochrzciło mianem dzieła rewolucyjnego, stwierdzenie to sytuuje mnie po stronie krytycznej. W tym przypadku jest to o tyle dziwne, że akurat w teorii Black Country, New Road powinno mi się spodobać i to bardzo. Swobodna gatunkowa żonglerka, młodzieńcza werwa czy kompozycje bazujące na improwizacji to coś, co w duszy mej gra. Niestety, For The First Time pomimo tego, że zawiera wszystkie te elementy, jest wyzuty z emocji. To naprawdę ciekawe granie, które przy dobrych chęciach można analizować na wszelkie sposoby. Natomiast jak na mój gust za mało w tym uczucia płynącego od samych muzyków, a za dużo eksperymentów dla samej idei siłowania się z gatunkowymi granicami. Chwalebna filozofia, ale pomimo docenienia jej wartości i poziomu wykonawczego tego albumu, sam nie jestem jej wyznawcą.

Rats on Rafts – Excerpts From Chapter 3: The Mind Runs a Net of Rabbit Paths (2021) [neo psychedelia / post-punk]

Nie bójcie się tego długiego i pretensjonalnego tytułu, bo jest on zaprzeczeniem zawartości samego wydawnictwa. Holendrzy z Rats on Rafts w młodości słuchali co prawda nieco zbyt wielu zespołów z kręgu zolo, ale to przecież nie najgorsze, co mogło ich spotkać na ich artystycznej drodze. Na najnowszej płycie da się wyczuć echa tych inspiracji, ale w zdrowych dawkach. Przede wszystkim w samym podejściu do kompozycji, które na swój sposób są jednocześnie rozbuchane, jak i minimalistyczne. Dzieje się tu dużo, ale nie ma efektu przeprodukowania materiału. Zresztą psychodeliczny posmak i piosenkowe podejście (chórki, zaśpiewy, melodyjność) całkiem dobrze zazębiają się z post-punkową motoryką i szorstkim brzmieniem.

Nightrun87 – Punch Pop (2021) [remixes by your favourite artists]

Nightrun87 istnieje już pięć lat. Tyle czasu minęło od powołania tego syntezatorowego projektu przez Williama Malcolma. Przez cały ten okres Malcolm rozwijał swoje dziecko, dokładał do niego kolejne cegiełki i nie bał się wychodzić poza ramy obranej stylistyki. Nie było więc lepszej okazji do tego, by pójść o krok dalej i wydać album rocznicowy z autorskimi wykonaniami stworzonego przez niego materiału przez zaproszonych gości. Co więcej, są to goście różnorodni, pochodzący z zupełnie różnych środowisk. Efekt? Znakomity. Otwierający How Many Times z wokalem Aleksandry Kobieli w wersji Michała Miegonia (Kiev Office) przemienił się w utwór przepełniony gitarową melancholią. Piotr Gierszewski i Hanna Woźniak zmienili futurystyczne I Like You w przyszłościowy sophisti-pop, a Diuna (I Want to Feel) oraz Rosk (It’s Not My Party) sprawili, że zacząłem się zastanawiać, jakim cudem utwory skomponowane przez Malcolma tak idealnie brzmią w wersjach metalowych? Wyżej wymienione przykłady to nie wszystko, bo jest tu też trochę interpretacji bardziej klasycznych (w remiksach kolegów ze sceny, czyli 80tribe czy Favorit89), może mniej pokręconych, ale wydobywających z tych utworów to, co najlepsze. Takie świętowanie to ja rozumiem.

Palberta – Palberta5000 (2021) [twee art punk]

Przyznam się, że nie przepadam za Hinds. Dziewczyny z Hiszpanii nie potrafią grać, ale nie to jest w ich przypadku problemem. Gorzej, że nie umieją tworzyć ciekawych kompozycji. Tych w ich dyskografii jest naprawdę niewiele. Wspominam o tym, bo Palberta, żeńskie trio z Nowego Jorku, też nie poświęca wiele czasu na ćwiczenia i podnoszenie własnych kompetencji w zakresie obsługi instrumentów. Za to potrafi zrobić z nich użytek i nagrać ciekawą płytę. Taką jak Palberta5000, na której zespół mieli prawie że te same, bardzo minimalistyczne patenty, ale robi to w tak bezobciachowy sposób, że trudno nie oprzeć się ich urokowi. Do tego dochodzi taneczny dryg i kreatywność, bo nawet jeśli pomysły są proste, to jest ich tu multum. Szesnaście krótkich utworów potrafi wkręcić na bardzo długo. Dziewczynom szkoda czasu na nudę, a ja lubię takie podejście.

Sexy Suicide – We Will Die As One (2021) [synthromantic]

Debiut Sexy Suicide, album Intruder z 2016 roku, to jedno z moich ulubionych okołosynthwave’owych wydawnictw. A musicie mi uwierzyć, że trochę ich słuchałem. Z tego powodu bardzo czekałem na kontynuację. Domyślałem się, że następca nie przeskoczy poziomu tamtej płyty, bo totalnie odpadł element zaskoczenia, ale We Will Die As One to dobry album. Mniej wyrazisty, szczególnie pod względem melodii i zapamiętywalności poszczególnych utworów. Pozostał natomiast nieco cyberpunkowy, bardzo romantyczny i świecący neonami klimat. Złą wiadomością jest to, że zaraz po premierze We Will Die As One twórca muzyki, Bartłomiej Salamon, pozostał sam na placu boju, bowiem grupę opuściła Marika Tomczyk. Tu jeszcze ją usłyszymy, ale to naprawdę duża strata, bo uważam, że właśnie specyfika tego duetu była tym, co wyróżniało Sexy Suicide na tle konkurencji. Śpiewany synthwave to śliski temat, ale głos Mariki nie tyle dobrze pasował, co po prostu nosił kompozycje Salamona. Bardzo dziewczęcy, przypominający barwą wokalistki pop z lat 80-tych dosłownie płynął na syntezatorowych, często romansujących z nowofalowym czy też darkwave’owym brzmieniem klawiszy. Sprawdźcie zresztą cover Sztuki Latania – zwolniony, zręcznie osadzony w epoce, ale też zaśpiewany jak milion dolarów. Szkoda, ale na osłodę mamy jedną rewelacyjną i jedną dobrą płytę. A co będzie dalej – zobaczymy.

100% Rabbit – Inner Villain (2021) [indie synthpop]

Inner Villain zaczyna się tak, że przez chwilę pomyślałem, iż słucham jakiegoś niewykorzystanego utworu do soundtracku ze Stranger Things. I na tym krótkim intro (5+3) podobieństwa do czegokolwiek się kończą. To dobrze, bo już przy okazji Rising z 2018 roku pisałem, że duet połączył w swoim brzmieniu bardzo nietypowe gatunki. Mówiąc inaczej, ma swój styl, w którym największy nacisk kładzie na melodię i piosenkowość. Na Inner Villain znajdziecie więcej eksperymentów, zarówno brzmieniowych jak i wokalnych, ale podstawa się nie zmieniła. Słucha się tego arcyprzyjemnie i to na tyle, że domowe, zwiędnięte i zmęczone zimą kwiaty, po chwili zmieniły się w palmy, a w herbacie pojawiła się parasolka. Zrobiło się cieplutko, a przynajmniej tak mi się wydawało. Sprawdźcie sami, czy u Was będzie podobnie.