Gash Faith / Ścierwo / Scrüda / Ohyda / Desdemona 22.09.23

Jesienny sezon koncertowy uważam za otwarty.

W gdyńskiej Desdemonie rozpocząłem swoje koncertowe, klubowe wojaże. Padło na punkowo-metalowe dźwięki. Lepszego otwarcia nie mogłem sobie wymarzyć.

Gash Faith

Gash Faith to po prostu swojski, polski Godflesh. Wybaczcie uproszczenie, ale duet zabrzmiał dokładnie tak, jak wyobraża(łe)m sobie koncert najważniejszego zespołu Justina Broadricka. Z tym że JK nie grywa w małych klubach (a szkoda!). Był więc zezgruzowany bas, przesterowana gitara i perka z taśmy. Do tego mnóstwo industrialnych zgrzytów i czarna otchłań. Wspaniałe doświadczenie.

Ścierwo zagrało na miarę swojej nazwy. Muza z rynsztoka; prosta sekcja, nieskomplikowane riffy i totalnie wkurwiony wokal. Oczyszczenie kompletne, bez zbędnych ozdobników. Powrót do punkowych korzeni, ale bez wstydliwych wątków. Docenił każdy fan tzw. bezpośredniego przekazu.

Ścierwo

Scrüda to pierwotne, nieokrzesane brzmienie, więc warunki do grania muzycy mieli idealne. Metalowy miecz unosił się nad sceną, a duch Conana czuwał nad nami. (Proto?)Metalowe granie w swojej pierwotnej, fantazyjnej formie – taki vibe płynął ze sceny. Kto się wczuł, ten miał prawdziwą radochę. I ja powoli łapię tę konwencję, więc koncert zaliczę do udanych.

Ohyda z kolei była do bólu prawdziwa. Osadzone w obecnej rzeczywistości teksty, do tego tnące swoim brzmieniem powietrze gitary i sekcyjna nawałnica przyczyniła się prawdopodobnie do tego, że wszyscy zgromadzeni pod sceną tego wieczoru (będą) mieli w nocy koszmary. O tym, że jest coraz gorzej, że lepiej nie będzie i że to my jesteśmy za to (współ)odpowiedzialni. Sen to czy jawa?

Ohyda

To się okaże. Sezon na koncerty, choć nie tylko, dopiero przed nami.