Ivo Shandor & The Gozer Worshipers | Kolonia 03.03.25

Niełatwo pisze się relację z koncertu grupy, która debiutuje na żywo. Jeszcze trudniej, jeśli jest się jednym z nielicznych, którzy jej, jeszcze niewydany album, zdążyli już przesłuchać i dzięki temu mają porównanie, jak dany występ ma się do materiału zarejestrowanego nieco wcześniej na taśmie. A już w ogóle najtrudniej jest wtedy, gdy na scenie widzisz ludzi, których twórczość śledzisz od lat, ale tym razem obserwujesz ich w nowej sytuacji, świeżej konfiguracji. Ivo Shandor & The Gozer Worshipers nie ułatwiają zadania. Oj nie!

Skupiając swoją uwagę na samym gigu, już bez całej tej wypisanej wyżej otoczki, bo ta czasem zanadto komplikuje, zamiast ułatwiać: był to po prostu świetny koncert. Odegrany od A do Z materiał z pierwszej płyty Ivo Shandor & The Gozer Worshipers zabrzmiał w gdańskiej Koloni niczym „the best of” rodzima psychodela. Z niby dobrze znanymi, ale podanymi w zupełnie nowej formie motywami. Nikt się swojej przeszłości nie wypierał, a zamiast tego czerpał z doświadczeń poprzednich składów, tworząc, już w kolektywie, coś nowego, świeżego. Każdy miał swoje przysłowiowe 5 minut, ale nie byłbym sobą, gdybym nie wyróżnił jednego z muzyków. Otóż motorem napędowym grupy jest Michał Klama i jego perkusyjne kanonady. Potrafił walnąć jak z armaty, by za chwilę przejść w tryb uśpienia: zagrać spokojnie i subtelnie, bez parcia na pierwszy plan. A wokół niego działy się wszystkie te inne, doskonałe rzeczy.

Jazz-rockowa formuła wydaje się dla zespołu nieco zbyt ciasna. Mamy więc do czynienia z mocno gitarowym, a jednocześnie rytmicznym graniem, które w mgnieniu oka potrafi przejść w noir knajpiane tematy. Każdy z muzyków jest tu ważnym elementem całości: rozimprowizowany saksofon, transowy bas, ciepłe klawisze, pluszowy damski wokal przełamywany krzykiem i noise’owy, najeżony efektami gitarowy przester. Brzmi jak chaos? Jak najbardziej, ale w pełni kontrolowany!

Sam koncert odczytuję jako nowe otwarcie dla muzyków tworzących ten nowy, jak najbardziej realny zespół o przedziwnej, ale przesympatycznej nazwie. Osobno są świetni, razem jeszcze lepsi. Udało się to uchwycić na płycie, tym bardziej czuć to na żywo.

A o samym albumie bliżej jego premiery. Ta już 28 marca. Pre-ordery już dostępne na stronie Anteny Krzyku.