Dynasonic | Kolonia 14.05.25

W gdańskiej Kolonii grupa Dynasonic zameldowała się już jako zwarty i pełnoprawny kwartet. Jeśli ktoś spodziewał się rewolucji w brzmieniu, ten musi jeszcze trochę poczekać. Kto nie złapał grupy na koncercie w wersji trio, ten też może nie mieć już do tego okazji. Jednak nic straconego. Ewolucja brzmienia zespołu nastąpiła naturalnie. To krok w dobrą stronę. 

Co się zmieniło? Dynasonic nadal buduje struktury swoich utworów w oparciu o dubwave — gatunek efemerydę — ale nieco zbacza z tej ścieżki w kierunku post-punka. A może bardziej no wave? Transu jest więc nadal tyle samo, ale faktycznie pojawia się element piosenkowości. Głównie za sprawą partii wokalnych — raczej mruczanda niźli pełnoprawnych wokaliz, ale ta mała zmiana zmienia dużo. Kompozycje krążą wokół głosu, ten nadaje im nieco melodii i dzieli, zdawałoby się wcześniej niepodzielne, struktury. 

Dynasonic

Druga rzecz to obecność gitary. Ta wręcz idealnie wpasowała się w styl zespołu i współgra z resztą muzyków na równych zasadach. Dodaje głębi, nie ujmując nic, a raczej uwypuklając istotę poszczególnych kompozycji. Jej brzmienie odsłoniło nieco mroku obecnego w muzyce Dynasonic i tak jak wokal, zmieniło oblicze utworów, przepoczwarzając je w rasowe piosenki. 

Bardzo ciekawa zmiana niezwykłego zespołu, który od początku idzie swoją drogą. Metamorfozę też przeprowadził na własnych warunkach. Transformację tę uznaje za niezwykle udaną. I bardzo odważną.