Żurawie / Willa Kosmos / Pawlack / Desdemona 01.12.23

Wieczór premier i słów wykrzyczanych po polsku.

Mam ogromny szacunek do zespołów grających jakościową muzę, które w dodatku śpiewają po polsku. Niby nic, mały szczegół, stwierdziłby malkontent, a jednak robi różnicę. Język polski jest trudny, nierockowy i kanciasty. Jednocześnie trafia tam, gdzie nie trafi żadne inne narzecze i wymaga od twórców czegoś więcej. Głębszego sensu, nie tylko bogatej formy. Dla niektórych bariera nie do przeskoczenia. Dla pawlacka, Willi Kosmos i Ƶurawi to bułka z masłem.

pawlack

Pierwszy wykorzystał polską mowę pawlack. Eksperymentalne, podparte basem granie zdominowało pierwszy występ tego wieczoru. Rządził post-punk i jangle pop; dominowała melodia i gitarowy flow. Potencjał spory, dopracować trzeba jedynie wokal, bo brakło w nim nieco melodyki i zróżnicowania. Z kolei pod względem muzycznym to twór rozwinięty i eklektyczny. Będę śledzić kolejne poczynania Poznaniaków, co polecam i Wam.

Willa Kosmos

Willa Kosmos to zespół niełatwy do zaszufladkowania. Muzycy stawiają na bezpośredni, punkowo-emocjonalny przekaz, opakowany w niełatwą do określenia i niejednoznaczną stylistycznie formę. Teksty proste, ale nie prostackie, do tego trafiające wprost w serducho i dające do myślenia. Z tym że w subtelności nikt się tu nie bawi, a poszczególne frazy i myśli są po prostu wkrzykiwane do głowy odbiorcy. Tego wieczoru musiały przebić się przez ścianę dźwięku, bo grupa postawiła na bardziej hałaśliwą, pełną zadzioru odsłonę swojej twórczości. Zabrzmiało to znakomicie.

Michał Juniewicz (Żurawie)

Bohaterowie wieczoru, zespół Żurawie, ledwo chwilę temu wydali swoją drugą, dużą płytę. Nowa Stocznia to album świetnie nagrany, muzycznie zróżnicowany, pełen melancholii i neurotycznej energii. Gotowy do tego, by chwaliły go największe muzyczne media, a zespół wskoczył na zasłużony, wyższy poziom popularności. Koncertowo to przecież sprawdzona, a przy tym stale rozwijająca się firma. Nie inaczej było tego wieczora w klubie Desdemona. Choć stres tria był widoczny, to już po kilkunastu sekundach pierwszego z zagranych utworów został zastąpiony niesamowitą energią. Ta utrzymywała się przez cały, złożony z materiału z nowej płyty, set. Żurawie atakowały gitarowym hałasem, syntezatorowymi zgrzytami, robiły wrażenie dynamiczną i rozbudowaną współpracą na linii bas-perkusja, a na dokładkę uwodziły melodyjnymi refrenami. Trzy zróżnicowane wokale fantastycznie się uzupełniały i strach (a raczej ekscytacja) pomyśleć, jak utwory z Nowej Stoczni zabrzmią, gdy grupa porządnie je ogra. Bardzo udana premiera świetnej płyty.

Śpiewajcie po polsku, śpiewajcie z sensem. Weźcie przykład z pawlacka, Willi Kosmos i Żurawi.