Nameless Creations / Grief, Christ / Desdemona 20.01.24

Nameless Creations to nowe, bardziej punkowe i bezkompromisowe wcielenie New York Dolls. Glamowego lukru w ich muzyce było niby niewiele, za to ten właśnie składnik ich brzmienia był na tyle wyczuwalny, że stanowił piękne, słodkie dopełnienie hałaśliwej, nieco prostackiej młócki. Granie mocno do przodu, z pięknym / ohydnym (zależnie od preferencji) wokalem porwało tłum. Takich tańców w odmianie pogo w tym miejscu nie widziałem dawno, a crowd surfingu to chyba nigdy. Definicja gotyckiego wpierdolu.

Grief, Christ

Grief, Christ, póki co, muszą przemyśleć, co chcieliby zaprezentować publice. Czy tu chodzi o taniec, czy o afterowe, półżywe, napędzane używkami podrygi? Niby to samo, a jednak nie. Zespół ma potencjał, ale jest czas na imprezę i jest czas na koncert. Połączyć oba łatwo nie jest i ten występ był tego dowodem. Na pocieszenie dodam, że z tej (czarnej) mąki może być chleb. Momenty były.

PS: na koncert pierwszego zespołu (Marie†Laveau) nie dotarłem. Z jednej strony szacun, że zaczął punktualnie, a z drugiej — była to pierwsza taka sytuacja w tym miejscu od 15 lat. Założę się jednak, że grali gotyk!!

PS2: która subkultura trzyma się najmocniej? Gotycka! I jest to rzecz wspaniała.