Keiji Haino / Gdański Teatr Szekspirowski 01.10.24

To wydarzenie stanowiło wręcz podręcznikową definicję awangardy. Właśnie, nie piszę koncert, bo Keiji Haino wtorkowego wieczoru wydobył ze swoich instrumentów tak nietypowe dźwięki, ubierając je przy tym w totalnie nieprzystające do definicji piosenki formy i struktury, że nawet ci bardziej zaprawieni w eksperymentalnych odsłuchach odbiorcy mogli poczuć się przytłoczeni. Przede wszystkim natężeniem i poziomem hałasu. Te bowiem przekraczały wszelkie normy.

Jednak gdzieś tam głębiej, pod wierzchnią warstwą atonalnego zgiełku, kryły się niemalże ambientowe, a już na pewno podszyte transem frazy. Choć przyznam, że niełatwo było je wydobyć. Zresztą jeśli już, to bardziej poczuć niż usłyszeć, bo aparat poznawczy w postaci słuchu raczej nie nadążał za tym, co działo się na scenie. Za to drgania tak — te były aż nadto odczuwalne.

W kategorii performensu było to bardzo ciekawe i na pewno zapamiętywalne widowisko. Hałas jednak trzeba lubić, nawet jeśli ten potrafi w całości przyćmić muzykę. Ja lubię.

PS: noście proszę zatyczki na takie wydarzenia. To nie są drogie tematy, a utrata słuchu to nie przelewki.