Wczoraj też się działo w Ziemia w Gdańsku. Udało się zobaczyć dwa składy w akcji – Wild Books i Fertile Hump. Kilka słów o ich wczorajszych występach tu dla potomności zostawię.
Wild Books zagrali jako pierwsi i na żywo zabrzmieli trochę inaczej. Z garażowego lo-fi zrobił się bardziej „shoegaze garage rock”. Mniej psychodelii, a więcej przesteru. Dobrze dawało po uszach, ale mi zabrakło w tym energii. Liczyłem na trochę większy odlot. Ale brzmienie ciekawe.
Fertile Hump to był z kolei odjazd totalny. Aż się sili na usta oklepany tekst o tym, że rockowe trio to na scenie największa moc. Nie zawsze, ale nie da się ukryć, że tu było jej od groma. Muzycznie dopełniali się wręcz idealnie. Korzenne, rock n’ rollowe granie z domieszką bluesa i garażowej psychodelii, a to wszystko okraszone naprawdę wyjątkowym wokalem Magdy. Zresztą jej dwugłos i gitarowe podmianki z Tomkiem to też było coś, co dobrze nakręcało do mocniejszego tuptania. A perkusista Maciek nie miał się czego bać – z takim groovem żaden występ mu niestraszny.