Main powstał na początku lat 90-tych jako projekt będący ciągiem dalszym poczynań grupy Loop. Ojcami tego projektu byli Robert Hampson i Scott Dawson. Już ich macierzysta grupa flirtowała z dronem, ale panowie stwierdzili chyba, że potrzebują więcej. I tak powstała ta piękna, utkana z hałasu, dziwnych i niepokojących dźwięków oraz różnorakich mechanicznych zgrzytów, płyta.
Słuchając Dry Stone Feed niemal od razu rzucani jesteśmy na głęboką wodę. Już otwierający album (a właściwie EPkę) Cypher jest bardzo głośny i tak pozostanie do końca. Przesterowana gitara, złowieszczy bas i perkusja, industrialne brzdęki, szumy oraz dźwięki jak z parku maszyn. Gdzieś w oddali słychać wokal, przykryty całą toną zakurzonych i brudnych dźwięków. To hałaśliwa, mocno eksperymentalna i pachnąca smarem muzyka, ale paradoksalnie nadal mająca w sobie cechy piosenki.
Kolejna kompozycja, Above Axis, straszy nas pomrukiem z piekielnych czeluści, ale i tutaj przesterowana, będąca podstawą całości gitara, daje jakieś oparcie. W Blown do dark ambientowych, niepokojących dźwięków w pewnym momencie dołącza kolejna porcja gitarowego sosu, któremu tym razem towarzyszy „neonowa” elektronika. Ponadto schowany wokal i wyraźny bas dają mocno shoegaze’owo-dubowe wrażenie.
Jakakolwiek „rockowość” kończy się jednak wraz z ostatnimi dwoma utworami. O ile dość rozwleczony, 12-minutowy Pulled from the Water jeszcze z początku atakuje nas kolejnymi trzaskami, to gdzieś w połowie zmienia się w bardzo niewygodną, ambientową podróż w głąb nieznanego, gdzie towarzyszyć będą nam monotonne szuranie i niepokojące chrobotanie. Wyrywa nas z tego apatycznego koszmaru ostatni z utworów – tytułowy Dry Stone Feed.
Jeśli jednak wszystko to, co słyszeliśmy przed tą kompozycją, zdawało się być koszmarem, to w Dry Stone Feed przestaliśmy śnić. Nie ma jednak mowy o wybudzeniu się. Przeszliśmy na drugą stronę. Horror się nie kończy, trwać będzie teraz wiecznie. Skoro nie mamy na to wpływu, to pozostaje rozsiąść się wygodnie i pogrążyć się każdą, nawet najdrobniejszą cząstką w odmętach tego pięknego hałasu.