Trys Saulės to projekt Artura Krychowiaka (m.in. Nowa Ziemia), Dominiki Korzenieckiej (m.in. Orkiestra Klezmerska Teatru Sejneńskiego) oraz Marcina Dymitera (m.in. Ewa Braun, Mapa). Grupa ta na swoim debiucie *** pozornie trzyma się ram post-rockowych. Gdy jednak opada kurz, a my mamy już za sobą pierwszy odsłuch, to okazuje się, że Trys Saulės zamiast powielać, reinterpretuje założenia tego gatunku, wierci w nim dziurę, aż w końcu wysadza go od środka.
Zespół nie bazuje na klimacie (chociaż jest go na *** aż nadto), nie bawi się w muzykę ilustracyjną i nie ma ambicji (jak mniemam) na stworzenie wielowątkowej historii, w której każdy utwór łączy się z kolejnym i razem tworzą jedną, długą epopeję. To wychodzi im jakby mimochodem, ale nie stanowi wcale największej wartości tej płyty.
Przede wszystkim wartością samą w sobie jest tu brzmienie. Bazujące zresztą na niezbyt rozbudowanym instrumentarium: gitara elektryczna, gitara barytonowa i perkusja. Przez to też każdy dźwięk wydaje się mieć tu znaczenie. Ambientowe intra i drone’owe, wypełnione przesterami pasaże (Nad rzeką wiszą chmury), psychodeliczna powtarzalność fraz i poszukiwanie ich znaczeń (Wszystko zastyga na chwilę), plemienna motoryka (W powietrzu unosi się pył z południa) czy wreszcie sprowadzenie wzniosłości do wręcz ascetycznego poziomu (Nad głową trzy słońca).
Trys Saulės operuje na wielu płaszczyznach i co najważniejsze: odnajduje się w każdej z nich. Zostawia przy tym odpowiednio dużo przestrzeni słuchaczom na autorskie interpretacje wytworzonych przez siebie dźwięków. Stawia tylko jeden warunek: maksymalne skupienie.
Płytę dorwać można m.in. na Bandcampie.