Zastanawialiście się może, jak brzmiałoby Joy Division na kolejnej płycie? Lub inaczej: czym byłaby muzyka New Order z Ianem Curtisem na wokalu? To oczywiście sytuacja hipotetyczna, bo New Order z Curtisem nigdy by przecież nie powstało. Nie wiemy też przecież, czy ówczesny skład Joy Division chciałby, by to brzmienie syntezatorów zdominowało ich kolejny materiał. Pogdybać jednak można. Szczególnie że połowiczną odpowiedź przynosi płyta Ghosts Emerging kanadyjskiej grupy Mode Moderne.
Na swoim pierwszym materiale muzycy z Vancouver nawet nie kryją się ze swoimi zapożyczeniami. Może nie brzmią dokładnie tak, jak ich idole i trudno byłoby pomylić ten materiał z zapomnianymi odrzutami z którejś z sesji nagraniowych JD, ale… jest blisko. Ascetyczna, ale wyraźna perkusja, wysunięty do przodu bas, charakterystyczny, pełen emocji wokal a’la Curtis i oszczędne partie gitary. Dochodzi do tego jeszcze syntezator i choć to też żadna nowość w kontekście grupy z Manchesteru, to w Mode Moderne spełnia on troszkę inną funkcję. Dodaje utworom zdecydowanie więcej ciepła (Photography), zmusza do smutnego tańca (Disco Ruff) i stanowi świetne dopełnienie narzuconego rytmu (Gimme Six).
To wszystko sprawia, że debiut Mode Moderne brzmi bardzo znajomo. Przy tym wszystkim odsłuch Ghosts Emerging wcale nie odpowie nam na postawione we wstępie pytanie. Taka płyta zresztą nie istnieje, nigdy nie powstała i już nie ujrzy światła dziennego. W każdym razie, jeśli nie odrzuca Was dość naśladowcze podejście do inspiracji i jesteście w stanie je przełknąć, to czeka na Was naprawdę dobry, post-punkowy album w starym stylu.