Pewnego dnia, podczas moich afrobeatowych poszukiwań, natknąłem się na sylwetkę Williama Onyeabora. Postaci tajemniczej, o której do dziś wiadomo właściwie niewiele. Urodził się w Nigerii w biednej rodzinie, wyjechał na studia do Europy (niektóre źródła mówią o tym, że studiował filmoznawstwo w Rosji) z której powrócił, został przedsiębiorcą, założył studio nagraniowe i zaczął wydawać własne płyty. Tak jak szybko zrobił karierę, tak szybko z niej zrezygnował. Wybrał biznes, a wraz z konwersją na chrześcijaństwo zaprzestał tworzenia muzyki. O jego tajemniczym życiu powstał nawet dokument (Fantastic Man), a do twórczości Onyeabora odwoływali się, grając trasę koncertową jako Atomic Bomb! Band i odtwarzając jego muzykę na żywo m.in. Alexis Taylor (Hot Chip), Money Mark (Beastie Boys), Pat Mahoney (LCD Soundsystem), David Byrne (Talking Heads), Damon Albarn (Blur) i wielu, wielu innych.
A jak ma się do tej historii Body & Soul? Wyobraźcie sobie, że podstawa afrobeatu jaką jest jazz, zostaje zastąpiony funkowo-syntezatorowymi fundamentami. Rytm niby podobny, ale środki wyrazu już inne. Nadal jednak sporo tu instrumentów dętych i tak charakterystycznej dla gatunku-matki powtarzalności motywów. Dźwięki co prawda trochę się zestarzały (syntezatorowy beat w Poor Boy może wywoływać dziś uśmiech na twarzy, a melodyjka w Believe in God brzmi trochę jak z pozytywki), ale efekt jest taki sam, jak w momencie wydania. Transowość się nie starzeje, taneczność materiału nie uległa przeterminowaniu, a oldschoolowe brzmienie dodaje tu tylko autentyczności. Najbardziej funkowy z całego materiału, tytułowy Body and Soul, mógł z powodzeniem królować na parkiecie w klubach disco w tamtym czasie. Dodajmy do tego mocno oszczędne wokale samego Williama, damskie chórki i etniczny posmak, a nasze ciało i dusza zostaną nakarmione daniem o wysokiej zawartości dobrej jakości dźwięków w składzie.