Shopping – The Official Body (2018)

Na wstępie od razu powiem, że ta płyta trafia idealnie w moje gusta. Porusza małego, tańczącego człowieczka, który ukrywa się gdzieś głęboko w środku i którego prawie nikt nigdy nie widział; aktywuje bardzo nikłe, sprowadzające się do niewyraźnego mamrotania pod nosem, umiejętności nucenia melodii; stymuluje tekstami zmulony szarą codziennością, trójmiejską pogodą i dziwnymi rozmyślaniami o niczym organ zwany mózgiem i wreszcie budzi do życia tę rozrywkową stronę mojej osobowości, która po prostu chce się dobrze bawić.

Shopping już od pierwszego utworu, pierwszej nuty i pierwszego zagranego dźwięku utrzymuje ten podbity funkiem, minimalistycznie gitarowy, niezwykle rytmiczny klimat słonecznej muzyki z przekazem. Bas i hi-hat plus prosty, niemal zapętlony riff, do tego dwuwokal i współgrające z rytmem frazowanie, a na dokładkę niegłupi tekst bez nachalnego moralizatorstwa. Tak brzmi potencjalny przepis na przebój, a to dopiero początek i pierwsza z kompozycji, The Hype. Oprócz powyższych jest tu kilka elementów ozdobnych, które różnicują brzmienie, ale nie zmieniają klimatu. Tak jest w bardziej syntezatorowym Wild Child, plemienno surf-rockowym Asking for a Friend czy mocno przesterowanym, skwierczącym Discover.

Nawiązań do klasyków takiego grania też jest tu od groma, ale trudno się dziwić, gdy producentem albumu jest Edwyn Collins z Orange Juice. Nie wiem, czy to jego zasługa, ale w tym muzycznym pudełko udało się zmieścić bunt Gang of Four, niewinność The Slits, popowość The B52-s, taneczność Delta 5, mroczny rytm Bush Tetras i no wave’owe odjazdy Jamesa Chance’a. A to wszystko w zaledwie 10 utworach, 31 minutach.

No i teksty, współgrające, a miejscami nawet podkręcające rytmikę instrumentów dzięki powtórzeniom, uzupełniającym się, dwóm wokalom i przede wszystkim treści, która w inteligentny sposób bawi się słowem, zmienia znaczenia poprzedniego wiersza za pomocą kolejnego i w zgrabny sposób zmusza do myślenia.

Pamiętacie opisywane już tutaj Priests? Ja też, ale trochę przez mgłę, bo teraz jest czas na Shopping.