Forever Fatale – 0Rh- (2018)

Nie będę ściemniał, że jestem mistrzem Bandcampa i mam czas na przeszukiwanie jego odmętów. Za to fajnie, jak czasem ktoś odezwie się do mnie i prześle mi link do swojego projektu. Chociaż i tutaj bywam szczery, a poza tym mam własny system odsłuchu. Czasem uda mi się z czymś zapoznać wcześniej, częściej później. No i piszę tylko o tym, co mi się podoba, bo szkoda mi czasu na zbędne pitolenie (którym w sumie jest cały ten akapit).

Jednak bez niego nie mógłbym napisać o tym, jak trafiła do mnie debiutancka EPka Forever Fatale. Tym razem udało mi się włączyć „play” trochę szybciej. Trafiła się luka w systemie. A teraz piszę o tym materiale, więc możecie już się domyślić, do czego to wszystko zmierza.

0RH- to grupa krwi wokalistki. Podobno bardzo rzadka. Jeśli to marketingowy chwyt, to przyznam, że niezły. Zresztą chyba taki jest pomysł na promocję, bo nic więcej o Zofii nie wiemy. Czy jest tylko głosem wśród dźwięków czy też autorką całego materiału? Mnie nie pytajcie. Nie mam pojęcia. Wystarczy mi to, co słyszę.

Te pięć utworów, które znalazły się na 0RH- to neo-klasyczny shoegaze/dream pop. Taki w stylu Slowdive. Połączonym ze Still Corners. Mocno rozmyte wokale, muzyka płynie powoli, a całość pachnie marzeniami w kolorze różu z nielicznymi, ciemniejszymi przebarwieniami. Nostalgia atakuje z każdego kąta, a całość jest naprawdę bardzo chwytliwa. Utwory są po prostu dobre i dopracowane. Urzeka mnie tu szczególnie gitara – gdzieniegdzie głośniejsza i dominująca, gdzie indziej wycofana i oddalona. Psychodelii też się tu trochę znajdzie, ale takiej na mocno zwolnionych obrotach. Posłuchajcie tylko She’s Like Heroin. To przecież The Brian Jonestown Massacre z Hope SandovalMazzy Star na wokalu, spowolnione o jakieś 50%.

Dla takiej muzyki warto spędzić trochę czasu na bandcampie. Wy już nie musicie. Możecie z marszu sięgnąć po 0Rh-.

A cała płyta dostępna jest za darmo na Bandcampie.