The Freuders – Omniform EP (2018)

Tak na wstępie deklaracja: bardzo lubię The Freuders. Płyty 7/7 słuchałem naprawdę sporo. Brakuje mi takiej rozbudowanej, a jednocześnie w przewrotny sposób prostej i bezpośredniej, gitarowej muzyki na polskiej scenie. Poza tym zespół ma jeszcze jedną zaletę. Wywołuje emocje. Tych zawsze było sporo u The Freuders.

Ich poziom nie zmniejszył się także na Omniform. Zespół uprościł za to dość mocno brzmienie, przenosząc się w czasie do lat 90-tych i dodając do tego inspiracje brzmieniem A Perfect Circle. Otwierający Rhino, gdyby tylko trochę bardziej go przybrudzić, mógłby być zaginioną kompozycją Girls Against Boys. Bardziej melodyjny Alter Ego kojarzy mi się za to z klasycznie pojmowanymi grupami z kręgu alternatywnego rocka z tej samej dekady. Perkusja szybko wybija rytm, głos miesza ze sobą partie mówione z tymi bardziej melodyjnymi, a gdzieś w tle przygrywa smutno gitara. Jest też obowiązkowa, zagrana jakby od niechcenia „solówka”. Nie mówcie, że nie macie do tego sentymentu, bo Wam nie uwierzę.

W mroczniejszym Brotherhood słyszę Catherine Wheel, co cieszy moje uszy. To bardziej rozmarzona strona The Freuders, zbudowana na podstawie wyraźniejszej gry sekcji rytmicznej i, będącymi jakby z boku, dźwiękami przesterowanej gitary. Shipwreck to z kolei Stay Away Nirvany na mocno zwolnionych obrotach, gdzie okrzyki zastąpione zostały stoicką melancholią i kolejnym nawiązaniem do brytyjskich kapel z nurtu shoegaze/post-punk.

Omniform to inne The Freuders. Pamiętacie, jak mówiłem, że bardzo ich lubię? Teraz lubię chyba jeszcze bardziej. Nie chodzi nawet o poziom tej EPki ale o fakt, iż grupa cały czas się zmienia, dłubie, poszukuje. Wrażliwość pozostaje jednak taka sama, a ich styl, pomimo tylu inspiracji, trudno pomylić z jakimś innym. I cieszy mnie fakt, że nie wiem, w którą tak naprawdę stronę podążą na kolejnym wydawnictwie.

EPka dostępna na youtube oraz na Bandcampie grupy.