Mateusz Franczak – Night-night (2018)

Mateusza możecie znać z projektów How How, Daktari oraz Giorgio Fazer. Night-night to jego druga solowa płyta, którą zarejestrował w warszawskim Teatrze Syrena. Oprócz kilku gości cała muzyka (a także jej wykonanie) oraz teksty są autorstwa Mateusza. Wyszedł z tego album osobisty, mocno minimalistyczny, na którym cisza gra równorzędną rolę z dźwiękiem.

Wyciszenie i brak pośpiechu służy temu materiałowi. Da się też wyczuć, że sporo z tych kompozycji powstało w drodze improwizacji. Już otwierający Hold Your Fire to tak naprawdę kilka różnych fragmentów, które mogłyby stać się osobnymi utworami. Od niemal ambientowego, chropowatego wprowadzenia, przez niepokojące dźwięki gitary aż do nieśmiałego, bardziej „poukładanego” grania w finale. Mamy tu całe spektrum dźwięków i instrumentów (gitara, perkusja, klarnet, elektronika, głos) oraz przede wszystkim emocji.

Rozbieżność gatunkowa jest zresztą na tej płycie dość spora, bo napotkamy fortepianowe miniaturki (Over, Pointing), ładnie rozwijający się, grunge’owy smut (Defy), folkową kruchość i ulotność podszytą melancholią (Little Town, Revealing) czy bardzo emocjonalny, rozbudowany i wbijający się w pamięć slowcore (All About, Fool). Sam Franczak w każdej ze swoich wokalnych interpretacji też wypada nieco inaczej. Porównajcie chociażby delikatność w Over z pewnością siebie w Defy.

Night-night to też sporo gości, którzy ubarwiają muzykę Franczaka. Paradoksem jest jednak to, że tych dźwięków nadal wydaje się tu być niewiele. Wszystko przez to, że nie narzucają się, a wkomponowują ładnie w całość, tworząc dodatkową przestrzeń. To trochę jak ze światłami ulic w trakcie czarnej, zimowej nocy. Niby mają nam tę drogę rozjaśniać, ale my i tak drepcząc samotnie czujemy się przytłoczeni otaczającą nas ciemnością. Słyszymy wyraźniej, odczuwamy mocniej i dociera do nas więcej bodźców. I ten właśnie nastrój udało się Mateuszowi oddać w pełni.

Całość dostępna na Bandcampie.