Płyt, które bazują na rytmie, opisywałem tu już wiele. Żadna nie nastręczyła mi tyle trudności, co Stunning Luxury.
Tu rytm jest tym, czym dla nas tlen. Podstawą działalności i absolutnym minimum, które pozwala na to, by w ogóle móc funkcjonować. Z zastrzeżeniem, że dla Snapped Ankles nie ma jednej, słusznej wersji tego pierwiastka. Tu rytmem jest wszystko i nie istnieje stała definicja tego pojęcia. W otwierającym Pestisound (Moving Out) wyznaczają go krowie dzwonki. Letter from Hampi Mountain czerpie z kolei z orientalnej elektroniki w stylu Omara Souleymana. W Delivery Van przoduje bas, Skirmish in the Suburbs to przetworzone dźwięki dworcowych zapowiedzi, Dial the Rings on a Tree wywraca do góry nogami pojęcie dance-punku, a Dream and Formaldehyde budzi skojarzenia z estetyką 8-bitowych produkcji.
To nie wszystko, bo każdy z rytmów obudowywany jest porcją kwaśnej, tanecznej elektroniki i bliżej niesprecyzowanych dźwięków. Nie sposób dociec, co jest tu żywym instrumentem, a co wygenerowano z pomocą komputera. Zresztą nie ma to znaczenia, bo liczy się efekt. Ten jest zresztą i tak trudny do opisania: art punk zostaje rozciągnięty do poziomu krautrocka, transowość miesza się z tanecznością, pierwotność walczy o władzę z nowoczesnością, a nad każdą z kompozycji unosi się duch kontrolowanego chaosu.
Truizm, ale często im trudniej opisać, tym bardziej warto posłuchać. I tak jest w przypadku Stunning Luxury.