Do Dais Records, wydawcy m.in. takich zespołów jak Drab Majesty, ADULT., czy Body of Light dołączyła właśnie nowa, równie zakochana w przedostatniej dekadzie poprzedniego wieku artystka. Riki to jednoosobowy projekt działającej w Los Angeles Niff Nawor, która na co dzień zajmuje się sztuką wizualną. Muzycznie z kolei dała o sobie wcześniej znać na lokalnej scenie punkowej i deathrockowej z pomocą takich grup jak Silver Screams i Crimson Scarlet.
Niff jak na osobę kreatywną i twórczynię w jednym przystało, na swoim debiucie zdołała stworzyć naprawdę ciekawą i wciągającą sklejkę różnorodnych inspiracji. Pewnie, spina je wspólny, dość wyeksploatowany mianownik, jakim są lata 80-te, ale muzycznie to na tyle głęboki worek, że coś ciekawego można z niego jeszcze wygrzebać. I tak w otwierającym Strohmann artystka śpiewa po niemiecku, nawiązując nie tylko językiem, ale i brzmieniem do popularnego niegdyś nurtu Neue Deutsche Welle. Niemiecki pojawia się też w Böse Lügen (Body Mix), choć akurat ta kompozycja to puszczenie oka stylistyce Depeche Mode z okresu Some Great Reward lub Black Celebration. Bardziej nowofalowo robi się w opartym na basie jak z Sisters of Mercy (czyżby gdzieś tam w tle rytm wybijał Dr. Avalanche?) Earth Song, a singlowy Napoleon to gotycka wariacja na temat italo disco.
Dużo dzieje się tu też wokalnie, ale są to niełatwe do wychwycenia przy pierwszym odsłuchu subtelności. Zazwyczaj głos Niff jest dość monotonny, trochę odległy, ale artystka potrafi też sprawnie modulować swoją manierę, by schować się nieco za dźwiękiem i wykorzystać swój głos jako dodatkowy instrument (tonący w pogłosie wokal w nastrojowym, dream popowym Know).
Riki jest zestawem różnorodnych piosenek, w których brak może jakichś wyrazistych przebojów, ale nadrabiających przy tym ciekawym wykorzystaniem i dopasowaniem do siebie znanych motywów, a także przede wszystkim – onirycznym, trochę erotycznym, trochę mrocznym klimatem kolorowych dyskotek, do których wzdychamy, a których już przecież tak naprawdę nie ma i na których prawdopodobnie nigdy nawet nie byliśmy.