100 albumów, które musisz posłuchać przed śmiercią #10 / The Jam – All Mod Cons (1978)

Styl to ważna rzecz! Wiedzieli o tym członkowie zespołu The Jam – przedstawiciele krótkiego, muzycznego trendu zwanego mod-revival. Trudno nazwać to brzmienie gatunkiem per se, ale jako zjawisko łączące ze sobą rhythm & bluesa z punk rockiem i będącą w owym czasie na topie nową falą pod postacią świeżego narybku zespołów pochodzących z Wielkiej Brytanii, przyniosło kilka(naście) ciekawych wydawnictw. W tym to opisywane dzisiaj.

Dobijamy do dziesiątej płyty w ramach cyklu „100 albumów, które musisz przesłuchać przed śmiercią”. Tym razem wydany w 1978 roku All Mod Cons grupy The Jam.

Czy znałem wcześniej?

The Jam to moje odkrycie sprzed… dwóch lat? Pewnie już wcześniej zdarzyło mi się usłyszeć jakiś ich kawałek, ale świadome sięgnięcie po którąś z płyt nastąpiło prawdopodobnie w trakcie buszowania w katalogu opatrzonym naklejką „post-punk 77-82”. Możliwe nawet, że grupę przybliżył mi Simon Reynolds w książce Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz. I nawet, jeśli Paul Weller i spółka z post-punkiem mają niewiele wspólnego, to cieszę się, że na nich trafiłem.

Ogólne spostrzeżenia

Punk rock szanujący klasykę. Brzmi jak coś niemożliwego, wręcz obrazoburczego. A jednak. The Jam odkurza The Kinks, a przy tym pozostaje mocno osadzony w ówczesnych, pachnących buntem czasach. Co więcej, grupa praktycznie rzecz biorąc gra piosenki pop. Połączenie ciekawe i stylowe, a tak jak już wspomniałem, styl jest dla Brytyjczyków niezwykle istotny.

Dobrze jednak gdy za pomysłem kryje się tez dobre wykonanie. Na All Mod Cons jest nawet więcej niż dobrze, a The Jam w 12 utworach pokazuje wszystkie źródła swoich inspiracji. Zaczepny i zwarty otwieracz All Mod Cons wytłuszcza główną filozofię grupy. Singlowy Down In The Tube Station At Midnight pachnie ulicą, a zatło robi tu świetny basowy motyw i chórki. Melancholia wylewa się z pachnącego tradycją gitarowego grania In The Crowd, a wyżyny tego stanu emocjonalnego The Jam osiąga w akustycznym, intymnym wręcz English Rose. A gdzie ten punk pytacie? Chociażby w gitarowym ‚A’ Bomb in Wardour Street lub też w The Place I Love. W tym drugim przypadku w wersji klawiszowej, przypominającej nieco brzmienie The Stranglers.

Czy będę wracać?

Przełom lat 70-tych i 80-tych to prawdopodobnie mój ulubiony okres w muzyce i bardzo często do niego wracam w poszukiwaniu nowych zespołów lub płyt. Dotyczy to także The Jam. Póki co moją ulubioną płytą tego składu jest wydana w 1982 roku, power-popowa The Gift. Sprawdźcie, a jeśli spodoba Wam się to brzmienie, to sięgnijcie przy okazji po któryś z materiałów takich grup jak The Style Council (Weller tym razem w wydaniu bardziej soulowym), The Chords czy Secret Affair.

Alternatywa

Jeśli All Mod Cons miał być przedstawicielem mod-revivalu, to… jest to bardzo dobry wybór. W końcu The Jam był najbardziej znaną nazwą kultywującą ten styl. Można się zastanawiać, czy zamiast tej płyty bardziej nie pasowałaby tutaj Sound Affects z 1980 roku, ale to kwestia subiektywna.

Za to gdyby brać pod uwagę albumy power-popowe, to mam nadzieję, że gdzieś na liście znajdzie się któreś z wydawnictw The Cars. Musi, prawda? 😉