Wax Chattels – Wax Chattels (2018)

Hmm I. Czego te zagraniczne zespoły nie wymyślą, żebym zwrócił na nie uwagę. Tym razem podstęp się udał!

Dobra. To wcale nie podstęp, bo Wax Chattels faktycznie nie mają gitarzysty w składzie, a brzmią jak rasowy noise rockowy skład. Grupa pochodzi z Auckland w Nowej Zelandii i najwyraźniej tamte strony sprzyjają takim nietypowym pomysłom. Na szczęście mamy tutaj bas, klawisze i zestaw perkusyjny. A i jeszcze dodatkowo dwa głosy: męski i damski. I jak udowadnia ich debiutancka płyta: tyle wystarczy, by ładnie pohałasować.

Wax Chattels na szczęście nie skupiają się na tym, by z tak ograniczonego instrumentarium zrobić dźwiękową apokalipsę. Stawiają głównie na rytm. Już w otwierającym Concrete mamy do czynienia ze świetnym podsumowaniem ich filozofii. Rytm, rytm i jeszcze raz zmiana rytmu. Każdy z dźwięków ma tu swoje miejsce i tworzy się między nimi coś w rodzaju symbiozy. Do tego dochodzą wokale, które dodatkowo napędzają tę maszynerię i z każdą sekundą zaczynamy przyspieszać. Dość leniwie rozpoczynający się kawałek zamienia się w pewnym momencie w rasowy, noise rockowy hicior. Klawisze zmieniają swoją rolę, wchodzą do drugiej linii, a zaczyna dominować bas. Świat wiruje, dźwięki nakładają się na siebie i tworzą pyszny, chaotyczny hałas.

Sporo tu brzmień przepuszczonych przez efekt, ale największe wrażenie robi na mnie współpraca na linii bas-klawisze. Te dwa instrumenty często grają razem, ale często też wymieniają swoje role nośnika głównego motywu (Stay Disappointed). To sprawia, że muzyka Wax Chattels dostaje tanecznego sznytu i to pomimo jej chropowatości (In My Mouth). Zespół inspiruje się też mocno no wavem, ale upraszcza tę formę. Dużo tu dziwnych, elektronicznych dźwięków i zagrań typu spowolnienie-przyspieszenie (Shrinkage). Wystukiwany przez perkusję rytm jest niemal industrialny, ale nie tak metaliczny i odhumanizowany jak w tym gatunku. Zdarzają się też wolniejsze momenty (Career, Gillian), które rozbudowują ten muzyczny świat stworzony przez grupę.

Debiut Wax Chattels to fajna, odświeżająca płyta. Brzmieniowo mocno określona i dopracowana, przyjemnie bujająca i posiadająca autorski sznyt. Zespół przesadnie nie szarżuje i nie sprawia wrażenia, jakby chciał się z kimś ścigać. Po prostu robi swoje, a brzmi to naprawdę ciekawie.

I Bandcamp.