Podsumowanie płyt z 2018 roku (27/27) Viagra Boys – Street Worms

Dziecko Iggy’ego Popa i Nicka Cave’a (z wcielenia z Grinderman) ma na imię Sebastian Murphy, urodziło się i mieszka w Szwecji i w zeszłym roku, wraz z kolegami, wydało debiutancką płytę „Street Worms”.

Młodzian jest na czasie, bo debiuty Idles i Shame ma w małym palcu i ta brudna, garażowa i gitarowa konwencja to jest coś, co lubi najbardziej. Śpiewać Murphy za bardzo nie umie, a przynajmniej tak mogą oceniać jego wokal muzyczni puryści, ale głos to jego niezaprzeczalny  atut. Potrafi robić z nim różne rzeczy: a to zawyć, a to pomlaskać, poopowiadać, ponarzekać, a czasem też pokrzyczeć. Lubi też wyliczanki i dobrze wpasowuje się w muzykę, która opiera się na wyraźnym basie i monotonnej perkusji, które uzupełniają gitarowe zgrzyty, syntezatorowe hałasy i saksofonowe wycie.

Zabawy rytmem Viagra Boys też ma w małym palcu, a to wszystko powoduje, że Street Worms to płyta bardzo taneczna. Choć jako podkład w You Can Dance jej nie usłyszycie.