Słów kilka: Od młodych adeptów math rocka, przez zdobywających coraz większe rzesze fanów reprezentantów indie, aż po jeden z najbardziej rozchwytywanych zespołów na obecnej scenie alternatywnej. Foals to zespół, który powoli i skutecznie zdobywał popularność. Nagrywa płyty może nie przełomowe, ale nieschodzące poniżej pewnego, dobrego poziomu. Pomimo ciągłych poszukiwań pozostają w pewnym sensie niewolnikami pierwszej płyty. Dla wielu z tych, którzy poznali ich w tamtym okresie, metamorfoza i skręt w stronę większej przyswajalności tworzonego materiału była sporym ciosem. Z drugiej strony fani lekkiej, letniej muzyki, którzy bardzo pobieżnie znają ich muzykę, reszta materiału może być pewnym zaskoczeniem. Za bardzo popowi dla alternatywy, zbyt poszukujący dla mainstreamu? Może i tak, ale sam zespół chyba nie ma z tym problemu, bo czy to grając jako headliner na mniejszych festiwalach (OFF chociażby), czy jako jeden z wielu na tak wielkich imprezach jak Glastonbury czy Coachella dają z siebie wszystko i udowadniają, że dobra muzyka obroni się na scenie sama. Wiem, bo widziałem ich już na żywo i to był bardzo dobry koncert.
Czego przesłuchać przed: Tegoroczny Everything Not Saved Will Be Lost (Part 1) nie przekonał mnie do siebie od razu. Odniosłem wrażenie, że Foals nadal operują w sprawdzonej już przez siebie stylistyce, a przy tym nie udało im się nagrać zbyt wielu wpadających w ucho utworów. Nie oszukujmy się, to zawsze był zespół hitów; świetnych singli, które ciągnęły za sobą mniej przebojowe, co nie znaczy, że mniej ciekawe kompozycje. Tym razem wydawało mi się, że jest podobnie, chociaż wybrane do promocji piosenki nie wpadały w ucho tak, jak chociażby My Number, What Went Down czy Spanish Sahara.
Gdy przeprosiłem się z płytą i wróciłem do niej po kilku tygodniach, to odkryłem, że zmiana jednak jest. Subtelna, ale jednak wyraźna i przynajmniej w mojej ocenie dość kluczowa. Foals zdecydowali nagrać się płytę wręcz antyprzebojową, ale nadal… bardzo melodyjną. Nie jest to projekt ambitny w sensie ilości brzmieniowych eksperymentów i dobrze, bo nie wiem, czy na tym etapie uwierzyłbym zespołowi w autentyczność ich zastosowania. Więcej tu operowania klimatem, harmoniami wokalnymi (Cafe D’Athens, Sunday), przez co grupa zbliża się do brzmień znanych z ostatnich płyt Grizzly Bear. Przy tym zachowuje zabawę rytmiką, a ta kryje się nie tylko w tym, co prezentuje sobą sekcja. Dużą rolę odgrywa tu też elektronika (rozkręcające się synthy i skradający się bas w Syrups; klawiszowo-chillwave’owy, słoneczny On The Luna). Zdecydowanie większą niż wcześniej i to ten czynnik jest odpowiedzialny za zmianę klimatu, ale też charakteru samych kompozycji. I to dzięki tej małej ewolucji do Everything Not Saved Will Be Lost (Part 1) wracam teraz regularnie i za każdym razem odkrywam na niej nowe dźwięki. Foals szukają i wychodzi im to na dobre. Już czekam na część drugą.
Must listen: Foals – In Degrees
Singiel z najnowszej płyty. Zespół zawsze miał do nich szczęście albo po prostu wie, jak dobrze sprzedawać płyty pojedynczymi utworami. Nadal bawią się rytmem, wciąż zapraszają do tańca, ale więcej w tym synthpopu opakowanego w sprawnie wyprodukowane i wpadające w ucho indie.
Dla zaawansowanych: Kiedyś to było! Budzi się w mnie mały nosacz, gdy przypomnę sobie, jak Foals grali na debiucie, czyli płycie Antidotes z 2008 roku. Mieszanka dance-punka z math rockiem, która młodego mnie wyrwała z obuwia i zmusiła do poszukiwań podobnie połamanych rytmicznie brzmień. Dziś zresztą też ten album robi na mnie bardzo dobre wrażenie. Pewnie większość zgodzi się co do tego, że następca (Total Life Forever z 2010 r.) to płyta inna, ale równie dobra. Pozostała energia debiutu, ale grupa zaczęła kombinować z brzmieniem, co zresztą kontynuuje do dzisiaj. Na tym wydawnictwie ilość świetnych pomysłów jest jednak najwyższa. Podobnie przebojowe są Holy Fire (2013 r.) oraz What Went Down (2015 r.), choć widać na nich już lekki ukłon w stronę bardziej mainstreamowego słuchacza. Jako osoba, która nie boi się wyjść z pieczary alternatywy polecam (i wyjść i posłuchać), bo Foals mogą pochwalić się równą, dobrą dyskografią.
Gdzie i kiedy: Sobota 03.08 | 23.40 | Scena Perlage (Główna)