Czy faktycznie skończyli się na Kill’em All, jak mówi stare (przed)internetowe powiedzonko? A może dla niektórych to ten album jest dopiero początkiem ich Metallici? W 23 odsłonie cyklu „100 albumów, które musisz posłuchać przed śmiercią” przyglądam się Metallice z 1991 roku.
Czy znałem wcześniej?
Pamiętam to jak dziś. Czasy szkolne. Jakaś gorączka czy też mocniejsze przeziębienie. Rodzice w pracy, a ja podejmuję decyzję – chcę słuchać metalu!
Zaraz, zaraz, od czego zacząć? Nie mam pojęcia. Nie znam nic ciekawego, słucham głównie tego, co leci na stacjach muzycznych. Czekaj, wpiszę w wyszukiwarkę „metal”. O, tu mi podpowiada, że mam dopisać jeszcze kilka rzeczy i faktycznie – istnieje taka kapela! Kojarzę!
Po kilku godzinach dyskografia ściągnięta. Łącze i programy p2p w tamtych czasach nie rozpieszczały. W każdym razie odpalam i … Hmm.
Ogólne spostrzeżenia
Nie wiem, czy napiszę coś odkrywczego o tej płycie. Raz, że wszystko już pewnie zostało na jej temat napisane, a dwa, że po prostu słuchając jej, totalnie przeleciał mi ten materiał koło ucha. Obudziłem się jedynie przy singlach, ale to głównie ze względu na fakt tego, że słyszałem je już niezliczoną ilość razy w radiu lub TV.
Uderza mnie brak energii i powtarzalność zagrywek. Utwory są proste i sprawdzają się głównie jako tło. Nie czuję w tej muzyce głębi i chęci powrotu oraz analizy poszczególnych kompozycji.
Jak dla mnie typowy średniak z kilkoma singlami, które miały na celu pokazać się nowej publice, wbić się do mainstreamu i umożliwić granie na stadionach. Udało się, więc pod tym względem płyta spełniła swoją funkcję.
Czy będę wracać?
Nie. Do samej Metallici w ogóle nie wracam. Zespół nie był dla mnie ważny. Słuchałem go chwilę i zaraz o nim zapomniałem. Nie wynika to z niechęci – po prostu moje poszukiwania zawsze prowadziły mnie w innym kierunku.
Alternatywa
Nie czuję się na siłach polecać niczego z thrashowego poletka, bo nigdy nie słuchałem takiej muzyki. Bardzo ciekawe zestawienie z zapomnianymi perełkami tego gatunku znajdziecie w najnowszym Noise Magazine 2 (33) / 2021.
Za to polecam często porównywany do Metaliici (ze względu na podobną barwę wokalu Nicka Holmesa jak mniemam, bo sam się z tym do końca nie zgadzam) Paradise Lost, a konkretnie płytę Draconian Times, gdzie to podobieństwo jest najbardziej widoczne. Choć nie jest to wcale najlepsza płyta Anglików.