Trójkowicze się cieszą, dziś klasyczny klasyk. W ramach cyklu „100 albumów, których musisz posłuchać przed śmiercią” przypominam sobie „IV” Led Zeppelin (1971 r.).
hard rock
Artysta, który cieszył się największą popularnością w swojej ojczyźnie – USA. Dziś odsłuchuję Billy’ego Joela i jego album pt. „Glass Houses” (1980).
Odkładałem odsłuch tego albumu tak długo, jak mogłem. Tym razem jednak nie miałem wyboru i cóż, musiałem zapoznać się z wydaną w 1975 roku płytą Queen pt. „A Night at the Opera”.
Po raz kolejny buszuję w przeszłości w poszukiwaniu dobrych dźwięków. Na tapecie Embryo, Main Source, Bundle of Hiss, Rare Bird oraz Queen Adreena.
Rock opery w tym zestawieniu (chyba) jeszcze nie było. Dziś przenosimy się do 1973 roku. Oprowadzać nas po nim będzie The Who wraz z płytą „Quadrophenia”.
Wracam z kolejnym odcinkiem cyklu, w którym na totalnym luzie piszę sobie o płytach z przeszłości.
Zdawał się mieć absolutną władzę nad gitarą i samodzielnie zmienił oblicze tego instrumentu. Po nim już nic nie było takie samo. Mowa o Jimim Hendrixie, a płytą, której dziś słucham, jest wydana w 1968 roku „Electric Ladyland”.
uste włosy i gra w taki sposób, jak gdyby jutra miało nie być. Gatunek, który reprezentuje te cechy, królował krótko, ale za to bardzo intensywnie. Jednym z wydawnictw, które się do tego przyczyniły, jest opisywany dziś debiut Pearl Jam pt. „Ten”.
Tęsknicie za Japandroids? Macie sentyment do Queens of the Stone Age z najlepszego okresu? To mam dla Was dobrą wiadomość. Z odsieczą przychodzi kanadyjski duet Cleopatrick.
Złośliwi twierdzą, że każda ich płyta to ten sam zestaw piosenek i różnią je jedynie tytuły. Dziś słucham hard rockowego klasyka – albumu „Back in Black” AC/DC z 1980 roku.