Otworzyli tym albumem pieczarę z hair metalem. Dziś przyglądam się Bon Joviemu i wydanemu w 1986 roku Slippery When Wet.
Czy znałem wcześniej?
Śmieszna sprawa, bo za dzieciaka pamiętam, że w swoich zbiorach miałem kasetę Crush. Nie wiem skąd, nie wiem dlaczego, ale była tam i słuchałem jej naprawdę sporo. Na zmianę ze Scooterem i jego Back to the Heavyweight Jam.
Oprócz tego znam oczywiście wszystkie hity, które przewijały się na stacjach muzycznych. Pamiętam też, że moja mama wzdychała do Jona Bon Joviego, oglądając Ally McBeal. Takie mam wspomnienia z tym zespołem.
Ogólne spostrzeżenia
Okropna muzyka. Dobra, może nie okropna, ale totalnie nijaka. Dobra, nie nijaka, ale irytująca. OK, nie irytuje aż tak, by kiwać się przy głośnikach z załamaniem nerwowym, ale słuchając Slippery When Wet wciąż zadaję sobie pytanie – czemu?
Energii w dźwiękach jest naprawdę niewiele. Refreny są i są też nośne, to fakt. Z tym że to jest nośność na poziomie podśpiewywania pod nosem podczas krojenia marchewki czy koszenia trawy (kosiarka świetnie sprawdza się jako zagłuszacz w tym wypadku). Gitary oblane lukrem nie mają w sobie zbyt wiele mocy, a wycie Bon Joviego bywa po prostu irytujące. Wszystko na jedno kopyto.
Bardzo bezpieczna, popowa muzyka zagrana na nieco ciężej ustawione gitary. Z całą tą rockową otoczką, której sam nienawidzę: stadionowość, patos, gitara za plecami i wypchane gacie. Nie dla mnie te przeboje.
Przyznaję się bez bicia, że w drugiej części płyty odszedłem na chwilę od biurka i wróciłem już pod koniec. Z tej perspektywy słuchało mi się tego nawet lepiej!
Czy będę wracać?
Proszę Państwa, nie ma takiej opcji.
Alternatywa
Nie bardzo wiem, co tu polecić, bo hair metalu nie słucham. Nie, że unikam jak ognia, ale w tym przypadku wolę odcień glamu, jeśli wiecie, o co mi chodzi.
Bon Jovi inspirował się ponoć najbardziej Journey, czego ja w ogóle na tej płycie nie słyszę. Jednak w tym przypadku, pod kątem sprowadzenia gitar jako narzędzi do odgrywania popowych hitów, wybieram Kiss. Robili to lepiej i ciekawiej. I na pewno nie zestarzeli się tak mocno, jak materiał bohaterów dzisiejszego wpisu.