Po raz kolejny buszuję w przeszłości w poszukiwaniu dobrych dźwięków. Tym razem zestaw różnorodny i na wysokim poziomie. Czyli w sumie jak zawsze, nic nowego. Robię się przewidywalny.
Embryo – Steig Aus (1972) [krautjazz]
Chciałbyś mieć wszystko, co nie? I jazz i fusion i rock progresywny, a do tego funk i psychodelę. No i obowiązkowo krautrocka. To proszę bardzo, zalecam włączyć sobie Embryo – pasuje do definicji i spełni oczekiwania. Szczególnie na zdominowanej przez improwizacje płycie „Steig Aus”, którą pokochacie Wy, Wasza matka i pies. Wasz lub sąsiadki. Każdy z wymienionych znajdzie tam coś dla siebie, a że ogółem jest tu dużo „rzeczy” i występują w różnych proporcjach, to i na nudę nikt narzekać nie będzie. Do tego wszystko w niecałe 40 minut, więc zbędnego przedłużania też tu nie uświadczycie. Ależ proszę bardzo, dziękować nie trzeba.
Main Source – Breaking Atoms (1990) [jazz rap]
Jazz rap z epoki najwyższej jakości, tylko nieco zapomniany. Breaking Atoms staje w szranki z najlepszymi wydawnictwami A Tribe Called Quest i… nieco im ustępuje. Z tym że naprawdę o milimetry. Miejmy jedynie w pamięci, że wymieniony skład to geniusze. Tutaj mamy do czynienia z niemalże tak samo utalentowanymi młodziakami, tylko błogosławieństwo boskie, zdaje się, otrzymali nieco mniejsze, bo po po wydaniu opisywanej tu płyty wieść o nich przepadła. Dlaczego? Tego nie wiem i trochę boję się szukać przyczyn, bo jeśli ktoś nawija tak dobrze na tak dopieszczonych, bujających beatach i opowiada tak ciekawe historie jak Main Source i nie kończy na stadionach świata to… Dobra, nie dołujmy się, odpalmy Breaking Atoms nie oglądając się na słupki popularności i doceńmy to, jak dużo muzyki na najwyższym poziomie pozostało nam jeszcze do odkrycia.
Bundle of Hiss – Sessions: 1986-1988 [proto-grunge]
Jeden z pierwszych grunge’owych zespołów, założony już w 1980 roku. W składzie część muzyków Tad, a gałkami w trakcie nagrań kręcił legendarny Jack Endino. I brzmi to dokładnie tak, jak myślicie po tym krótkim, acz treściwym opisie. Brzmienie to jedno, ale jest jeszcze jakość: stonerowo-punkowy grunge Bundle of Hiss reprezentuje wyższe poziomy tego nurtu, a dość narkotyczna atmosfera i ciężar dźwięku powoduje, że nawet w 2022 roku wybija się spośród innych grup z Seattle. Warto sięgnąć, sprawdzić te pra początki. I to nie tylko w przypadku, gdy jesteś fan(atykiem) gatunku.
Rare Bird – Rare Bird (1969) [hard rock without guitars]
Progresywny, a przy tym niezwykle dynamiczny zespół i jego debiut z końcówki lat 60. To, co wyróżnia go spośród wielu innych projektów z tego okresu to fakt, że w składzie nie uświadczymy gitar. Za to pełno tu dźwięków generowanych przez klawisze. I to w większej liczbie niż jedna sztuka, bo oprócz Hammondów mamy jeszcze elektroniczne pianino. Dodajmy do tego funkującą sekcję rytmiczną i otrzymujemy naprawdę energetyczną pigułkę nietypowego hard rocka. Nie wiem jak w epoce, ale dziś słucha się tego naprawdę dobrze. Z zastrzeżeniem, że to rzecz raczej dla wybranych; tych chcących posmakować znane i lubiane danie w nowej, nietypowej oprawie.
Queen Adreena – The Butcher and the Butterfly (2005) [gothic post-hardcore]
Jeden z najciekawszych projektów, które wyrosły z nurtu riot grrrl. Poprzedni zespół liderki Katie Jane Garside, grupa Daisy Chainsaw, stanowił jego ważne ogniwo. W Queen Adreena wyczuwalne jest to przede wszystkim w warstwie wokalnej. Garside płynnie przechodzi z niewinnego szeptu do groźnego krzyku. Bardzo płynnie. Muzycznie z kolei mamy do czynienia z totalnie różnorodnym stylistycznie, ale jednocześnie zwartym pod względem formuły materiałem. Gotycki mrok miesza się z ostrymi jak brzytwa gitarami nasuwającymi skojarzenia z post-hardcorem. Dużo w tym hałasu, ale też wysokich umiejętności kompozytorskich. The Butcher and the Butterfly to płyta totalnie zapomniana, a przy tym prawie że kompletna. Serio, posłuchajcie i złapcie się za głowę, że taka muzyka musi być odkrywana, zamiast (przy)należeć do klasyki.