Mam nadzieję, że stęskniliście się za starociami, bo dziś same ciekawe rzeczy!
Dalek I Love You – Dalek I Love You (1983) [funky synthpop]
Znalezione na jednej z kompilacji (konkretnie to wydanej w 2018 r. Revolutionary Spirit: The Sound of Liverpool 1976-1988) utworów z czasów zamierzchłych. Dalek I Love You wyróżniali się ciekawym zastosowaniem syntezatora. Jego ciepłe brzmienie uzupełniane jest wyraźną, rwącą do podrygów grą sekcji rytmicznej. Kapela zapomniana, a warta przypomnienia. Ciekawostka: na wcześniejszej oraz kolejnej płycie zespół funkcjonował pod skróconą nazwą – Dalek I.
Anita Lane – Dirty Pearl (1993) [alternative art]
Zmarła pod koniec kwietnia bieżącego roku współpracowniczka Nicka Cave’a z czasów The Birthday Party oraz początków The Bad Seeds na swoim pierwszym solowym albumie, wydanym dopiero w 1993 roku, tworzy własny, bardzo poetycki, ale też przepełniony pięknymi utworami świat. Fani Australijczyka i jego projektów będą zadowoleni, ale Lane idzie przy tym własną drogą. I jej udaje się stworzyć niepokojący, nieco odrealniony i apokaliptyczny świat, z tym że więcej w nim elegancji i artyzmu. Broń boziu nie traktować jako ciekawostki. To dzieło przemyślane i w pełni autorskie.
Klaus Nomi – Simple Man (1982) [the opposite of simple music]
Artysta nagrywający pod pseudonimem Klaus Nomi jest tak daleko od prostoty, jak tylko się da. Nomi prowadzi z nami grę nie tylko tytułem swojej płyty, ale przede wszystkim muzyką. Połączenie kabaretu z Neue Deutsche Welle, muzyką klasyczną, art popem i spinającą to wszystko nowofalową klamrą jest tak samo oryginalne dziś, jak w dniu wydania tej płyty. Nomi doczekał się współpracy z Bowiem, nie dla niego jednak status gwiazdy. Na szczęście w niektórych kręgach uważany za legendę stanowi pozycję obowiązkową dla każdego, kto szuka w dźwiękach czegoś niepowtarzalnego.
Stompbox – Stress (1994) [alternative metal / grunge]
W epoce zapowiadali się na gwiazdy pierwszych stron muzycznych gazet (alternatywnych rzecz jasna), ale coś nie wyszło. Porównywani do Helmet i Tad (słusznie), wyróżniają się potężnym brzmieniem i ponadprzeciętnym groovem. Do tego wokal kruszący skały, a na deser melodyjność równoważąca instrumentalny ciężar. Jeśli chcecie zabłysnąć wśród znajomych nieznaną perełką z okolic grunge i post-hardcore, to Stress poleca się na takie sytuacje.
Roky Erickson and The Resurrectionists – Beauty and the Beast (1994) [lo-fi live psychedelic rock ‘n’ roll]
Fani psychodelii – jesteście tam?! Roky Erickson, jeden z ojców gatunku, na przestrzeni lat wydał mnóstwo płyt. Ze składem The Resurrectionists wspierającym go na scenie zdołał nagrać tylko jedną płytę, ale za to jaką. Beauty and the Beast to zapis występu z Kansas z 1982 roku. Roky należy do szamanów totalnych, ale tu upraszcza swoją magię, stawiając na bardzo organiczne brzmienie instrumentów i psychodelę nie kosmiczną, nie narkotyczną, a taką naturalną – wypływającą spod palców muzyków i z głębin gardła naszego bohatera. Opętanie gwarantowane.
Całej płyty musicie poszukać na fizyku lub w źródłach z szarej strefy. Nie namawiam, ale mówię, jak jest 😉