Katany w dłoń, kaptury na głowy i ruszamy w miasto. Trudno nie puścić wodzy fantazji, gdy słucha się takiej płyty. A dziś wciskamy „play” i przyglądamy się wydanej w 1993 roku Enter The Wu-Tang (36 Chambers) Wu-Tang Clan.
Czy znałem wcześniej?
Tak, a w dodatku dość niedawno odświeżałem sobie dyskografię Wu-Tang Clanu oraz (wybraną) twórczość solową kilku z członków tejże grupy.
Samą grupę poznałem dość późno, bo dopiero po obejrzeniu filmu Ghost Dog: The Way of the Samurai w reżyserii Jima Jarmuscha. Wsiąkłem totalnie w ten klimat, a że autorem ścieżki dźwiękowej do obrazu był należący do kolektywu RZA, to droga od tej płyty, do albumów Wu-Tang Clanu nie była daleka.
Ogólne spostrzeżenia
Dla mnie całe Enter The Wu-Tang (36 Chambers) jest czymś z zupełnie innego świata. Właśnie takich umiejętności budowania klimatu i opowiadania historii szukam w hip-hopie.
W tym konkretnym przypadku lądujemy na ulicy i musimy walczyć o przetrwanie. Ulicą rządzi jednak zbiór zasad, coś w rodzaju kodeksu samurajskiego, który wskazuje nam drogę. Jedni żyją zgodnie z nim, inni go łamią i nigdy nie wiesz, na kogo trafisz na swej drodze. Nie jest łatwo. Nad głową świszczą kule, za każdym rogiem może czekać na nas wróg, a my do dyspozycji mamy niewiele. Wiarę w siebie, ziomków u boku i kilka wyuczonych, mogących nam się przydać ciosów. Podpatrzonych oczywiście w telewizji, w trakcie niezliczonych seansów filmów zaliczanych do tzw. kina kopanego. Mało? Wcale nie. Tyle powinno nam wystarczyć.
Niesamowite jest na tej płycie to, że świat opisany wyżej udało się uwiarygodnić. Jego autentyczność wyziera z każdego wersu, a wybitnie przyczyniają się do tego dźwięki. Oczywiście mnóstwo tu smaczków w postaci niezliczonych elementów kojarzących się z muzyką azjatycką. Obecna jest też pewna „komiksowa” umowność. Wiemy, że sytuacje i sam obraz świata są spotęgowane, podkoloryzowane, ale w żadnym wypadku nie przeszkadza nam to w jego odbiorze.
W każdej bajce jest przecież ziarnko prawdy i każda z nich ma nam coś do przekazania.
Czy będę wracać?
Wracam regularnie. Wu-Tang Clan jest jedyne w swoim rodzaju.
Alternatywa
Nie ma i nie będzie, ale jeśli podoba Wam się to, co słyszycie, to sprawdźcie solówki RZA, GZA/Genius, Method Mana i Ghostface Killah. Nie zawiedziecie się.