Dziewczyna z zespołu – Kim Gordon / Wydawnictwo Czarne (2016)

Jako czynny, choć początkujący fan Sonic Youth oraz aktywny i stale poszerzający swą wiedzę wielbiciel amerykańskiej kultury, nie mogłem odmówić sobie sięgnięcia po tę książkę. Intrygował też sam tytuł, bo perspektywa kobieca w kontekście muzyki nawet obecnie nie jest jeszcze czymś zupełnie naturalnym. Trudno więc sobie wyobrazić, jak to dokładnie wyglądało, gdy karierę rozpoczynała obecna legenda muzyki gitarowej, hałaśliwej, poszukującej – Kim Gordon.

Powiem od razu: tytuł to zmyła. Gordon na przestrzeni tych 300 stron z hakiem na pewno nie definiuje się poprzez określenie, które widnieje w tytule jej własnej książki. Autorka spełnia wiele ról: zarówno na przestrzeni całego swojego życia, dopasowując się i akceptując różne jego etapy, jak i lawirując w danej chwili pomiędzy obowiązkami związanymi z pracą, sztuką i życiem prywatnym. Nie jest to też biografia: ani samej Gordon, ani tym bardziej zespołu, z którego wszyscy ją znamy i z którym utożsamiamy. Wątki muzyczne są tu co prawda obecne, ale na takiej samej zasadzie, jak wszystkie inne. Dla Kim to część jej życia. Co prawda bardzo ważna, ale elementów istotnych jest i było w nim zdecydowanie więcej. Gdybym więc miał przyporządkować „Dziewczynę z zespołu” do jakiegokolwiek typu literatury, to zdecydowałbym się na dziennik. Odpowiada temu zarówno forma, jak i zawartość tej pozycji.

To, że głównym bohaterem książki nie jest Sonic Youth, ani nawet muzyka w ogóle, z początku nieco mnie skonsternowało. Pierwsze rozdziały poświęcone są dzieciństwu Gordon i związanych z nim wspomnień o rodzicach, miejscu zamieszkania, szkole. Tak jak już jednak wspomniałem, nie jest to typowa biografia, a raczej zbiór wspomnień, anegdot i… próba uchwycenia pewnych uczuć, które towarzyszyły autorce w trakcie opisywanych wydarzeń. Jest to też, a może nawet przede wszystkim, bo uwidacznia się to dopiero z całą mocą dopiero pod koniec książki, opis Ameryki. Tej wielkomiejskiej, z Nowym Jorkiem w głównej roli, jak i tej znajdującej się na obrzeżach. Ta druga objawia się we wspomnianych już wątkach dotyczących dorastania oraz tych z późniejszego etapu jej życia, gdy Gordon stawia na własną rodzinę i życie prywatne.

Ostatnim ważnym wątkiem, mocno autoterapeutycznym, jest opis związku Gordon z Thurstonem Moorem. Znajdziemy tu okoliczności poznania tej pary, wspólne życie na scenie i poza nią, ale też bolesne dla artystki kulisy rozstania. Widać, że Kim przepracowuje tutaj traumę: tragedię osoby oszukanej, opuszczonej i zdradzonej. Próbuje poukładać sobie w głowie i na naszych oczach to, jak docenić wszystkie te lata spędzone z człowiekiem, który w ostatecznym rozrachunku okazał się być kimś innym, niż myślała. Od razu uprzedzam, że w żadnym momencie nie wychodzą z tego „gorzkie żale”. Nie znajdziemy tu też zbyt dużej ilości szczegółów; do tego Gordon w wielu miejscach wypowiada się o swoim byłym życiowym partnerze w sposób ciepły. Czuć jednak, że w momencie rozpoczęcia pisania książki jej twórczyni nie przepracowała wszystkich uczuć związanych z tym rozstaniem. Mam jednak nadzieję i tak też czuję, że będąc przy końcu była na dobrej drodze do tego, by jej się to udało.

Jeśli szukacie książki o Sonic Youth, to jak oczywiście znajdziecie tu też fragmenty poświęcone tej legendarnej grupie. Opisy formowania się zespołu i powstawania kolejnych płyt, tras koncertowych, znajomości z innymi muzykami (sporo miejsca poświęconego Kurtowi Cobainowi) i szczegółów zza kulis branży muzycznej są tu obecne, ale to uprzedzam, że to tylko jedne z wielu (istotnych) elementów życia autorki. To pełne było wzlotów i upadków, ale przede wszystkim niezłomnej siły charakteru Dziewczyny z zespołu. Przede wszystkim o tym jest ta książka i jest to wystarczający powód do tego, by po nią sięgnąć.