W piątej dziesiątce cyklu same popowe klasyki. Tym razem kompilacja najlepszego, według wielu, zespołu w historii muzyki pop. A konkretnie to ABBY i wydanej w 1991 płyty ABBA Gold: Greatest Hits.
Czy znałem wcześniej?
Tak. I zaskoczę Was — znam wszystkie te utwory na pamięć.
Historia jest taka, że będąc małym dziecięciem, opisywany dziś album (w formie dwóch kaset) praktycznie nie opuszczał mojego magnetofonu. Kasety dostała moja mama i jako wielka fanka grupy słuchała ich niemalże non stop. Przynajmniej tak to zapamiętałem.
W polskim wydaniu okładka jednej z kaset była czarna (ze złotą czcionką), a drugiej biała (z takim samym napisem). W pewnym momencie dźwięki na nich zawarte wryły mi się tak mocno w głowę, że dokładnie pamiętałem, co w którym momencie usłyszę.
Sam też zresztą chętnie odpalałem obie kasety, choć moją faworytką była pierwsza z nich.
Ogólne spostrzeżenia
Co tu dużo mówić — same hity. Jeden za drugim, bez chwili wytchnienia. No, może pod koniec robi się nieco bardziej melancholijnie i pojawiają się wolniejsze utwory, ale i te mają w sobie potencjał przebojowy. Kompilacja niemalże idealna.
Nie mam się do czego tutaj przyczepić. Nie jest to stylistyka, z którą obcuję na co dzień, ale ABBA tworzyła naprawdę wspaniałe piosenki. I to nimi wypełnione jest to The Best Of. To zawsze było najważniejsze dla zespołu i ta płyta jest tego dowodem.
Z dzisiejszej perspektywy najbardziej zaskoczyło mnie brzmienie basu. Oczywiście disco bazowało w dużej mierze na funku, ale niektóre partie naprawdę bujają i spokojnie mogłyby się zmieścić na płycie któregoś z przedstawicieli wspomnianego gatunku. Oczywiście ornamentyka i nastrój są zupełnie inne, ale rytm bardzo podobny.
Beztroskie, ale też nieco melancholijne i na pewno niegłupie. Takie są największe hity ABBY.
Czy będę wracać?
Nie samymi hałasami człowiek żyje, więc nie wykluczam 🙂
Alternatywa
Szukanie zamiennika byłoby w tym przypadku działaniem nieco „na siłę”, a jeśli jesteście fanami ABBY, to prawdopodobnie sięgniecie po którąś z ich regularnych płyt.
Wszystkim innym polecam zażyć nietypowego, bo kosmicznego disco z epoki w postaci albumu Magic Fly grupy Space.