Baasch – Noc (2020)

Nocą miasto smakuje inaczej. Ciemność, puste ulice i brak ludzi wyostrzają nasze zmysły. Zauważamy nowe punkty na dobrze znanej nam trasie, obok których wcześniej przechodziliśmy obojętnie. Gdy jesteśmy sami, a na horyzoncie widać tylko pojedyncze światła, możemy na chwilę poczuć się władcami tej wielkiej, zurbanizowanej przestrzeni. Tylko my, księżyc i morze możliwości.

Noc ma też drugie oblicze. Starsi straszą nią młodszych. W końcu to w nocy na żer wychodzą jednostki, które w ich mniemaniu są niebezpieczne. Nauczono nas, że to nocą należy bardziej uważać, omijać ciemne zaułki i najlepiej kierować się prostą drogą do schronienia – własnego domu. A jeśli noc wcale nie jest tak straszna, jak nam wmawiano? Może to wtedy miasto, a idąc jeszcze dalej cały świat, pokazuje przed nami swoje prawdziwe oblicze?

Twórczość Baascha uważam za naprawdę wyjątkową na tle rodzimej elektroniki. Spójny klimat, pomysł na siebie i przede wszystkim dobre kompozycje to coś, co wyróżniało Bartka Schmidta spośród wielu innych reprezentantów gatunku, często ślepo podążających za globalnymi trendami. Na papierze niezbyt przecież odkrywcze połączenie synthpopowych klawiszy z klubową nerwowością i rytmiką Baasch zdołał ubrać w swój własny charakter. Od zawsze skupiał się na outsiderach, na tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka, odkrywając przy tym przed słuchaczami nowe, wartościowe światy. Tym razem Schmidt postanowił zaryzykować mocniej, ponieważ angielskie teksty zastąpił językiem polskim. I była to bardzo dobra decyzja.

Za Nocą stoi koncept, a tym jest tutaj nocne życie miasta. Pod względem wykonawczym czuć spójność, zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. Znajdziemy tu brzmieniowe wątki nasuwające skojarzenia z wycieczką po popularnych klubach (Brokat, Język), nocnymi rozmowami na balkonie bądź dachu kamienicy (Dual), samotnymi rozmyślaniami w trakcie powrotu do domu (Cienie) czy też pierwszymi promieniami słońca, które łapią nas pod koniec naszych nocnych wycieczek (Wszystko). Schmidt wykonał świetną, producencką robotę, bo pod względem klimatu wszystko się tu klei i naprawdę czuć w jego kompozycjach tę nocną stronę miasta. Dodatkowo stworzył bardzo dobre utwory, w których pojedyncze zabiegi bardzo często wbijają się mocno w podświadomość (dźwięki przypominające syreny alarmowe we Wszystko, damska wokaliza w Cieniach czy nieco industrialnie brzmiące dodatki w Dualu). Przy tym to nadal płyta taneczna, ale to nie taniec beztroski, a ze świadomością tego, że zaraz wrócimy do tego, od czego próbujemy w nocy uciec.

Baasch nadal podejmuje ryzyko i pozostaje przy tym jednym z najbardziej interesujących, polskich twórców z kręgu elektroniki. Cieszy to, że pozostaje przy tym sobą, a nie podąża za modą. Tym razem objawił nam się w mniej popularnym, bo polskim wydaniu. Tym bardziej doceniam.