Unsane / Maggot Heart / Drizzly Grizzly / 11.10.22

Hałas wytwarza całą masę energii.

Taki wniosek mam po wczorajszym koncercie Unsane i Maggot Heart w gdańskim Drizzly Grizzly.

Najpierw dane było nam usłyszeć pierwotne, podsycane puszczaniem oczka do fanów Black Sabbath brzmienie tria dowodzonego przez Linnee Olsson. W takiej konfiguracji nie ma miejsca na błędy, wszystko widać jak na dłoni. Co więcej, głównym paliwem jest chemia między samymi muzykami. W tym przypadku pomyłek nie zanotowano, za to chemii było aż nadto, dzięki czemu występ był bardzo zwarty, konkretny, a do tego mocno orzeźwiający.

Maggot Heart

Głównym daniem była jednak nowojorska ekipa dowodzona przez Chrisa Spencera. Widziałem Unsane kilka lat temu na OFF Festivalu i bardzo mi się wtedy ten koncert spodobał. Tym razem jednak na scenie zespół zameldował się w innym składzie i… było jeszcze lepiej! Ponad 30 lat grania i nadal mieć w sobie taki żar – dla mnie samego, mającego do wielu spraw słomiany zapał to rzecz wręcz nie do pojęcia. Do tego potęga brzmienia, przygniatająca mój doświadczony przewód słuchowy, a przy tym prezentującą selektywne, łatwe do zidentyfikowania dźwięki. Sekcja z gruzem, rzężąca gitara i próbujący się przez to przebić zdarty głos Spencera. Wspaniałość.

Unsane

Koncert, który zapamiętam na długo i który dał mi konkretnego, energetycznego kopa na kolejne dni. Powiem bo boomersku, że tak się już nie gra proszę państwa.

PS: a gdyby hałasem dogrzewać domy? 🤔