Z rzeczywistością było tak, że gdzieś znalazłem, dostałem lub o niej przeczytałem i przesłuchałem niemal od razu. Pierwsze dźwięki, a szczególnie wokal przyniosły spore zdziwienie, bo przyznam, że spodziewałem się chyba dość standardowego, dream popowego brzmienia. Zmyliła mnie nieco okładka, a także nazwa zespołu i samej płyty. Błąd. Dream popowa stylistyka jest tu co prawda obecna, ale w mocno pokręconej, nieoczywistej formie i niewielkich ilościach. W każdym razie posłuchałem i to, co usłyszałem, bardzo mi się spodobało, więc stwierdziłem, że czym prędzej podzielę się wrażeniami z innymi.
A potem nastąpiła długa przerwa. Przez bardzo długi okres nie mogłem wrócić do tej płyty. Miałem wrażenie, że moja pozytywna ocena była efektem jakiegoś wariackiego snu i że rzeczywistość nie przejdzie próby kolejnych odsłuchów. Błąd kolejny.
W międzyczasie, mimo wszystko, myślałem o niej sporo i już chciałem siadać, pisać, ale Anna Grąbczewska (śpiew, gitara), Agnieszka Noga (gitara basowa) oraz Aleksandra Noga (perkusja) wcale mi tego nie ułatwiały. Widzicie, rzeczywistość jest płytą naprawdę specyficzną. Mówię tu zarówno o oryginalności, jak i (prawdopodobnie) przyswajalności zawartego na niej materiału. Trio faktycznie udało się stworzyć własny, osobliwy świat i to taki, który z realizmem ma wspólnego zarazem wiele i niewiele. To ogromna zasługa tekstów, które są bardzo emocjonalne i dotykają spraw oraz uczuć, z którymi każdy z nas ma lub też miał do czynienia. Podane są jednak w tak fantazyjny sposób, że w głowie pojawia się prawdziwy dysonans. Wokal Ani bardzo, ale to bardzo przypomina głos Doroty Masłowskiej. Jest delikatny, dziewczęcy, ale kiedy trzeba – zadziorny. Ania robi tu z niego świetny użytek, dostosowując tempo wyśpiewywanych wersów do niejednorodnego rytmu i ciężaru muzyki, dopełniając i jednocześnie prowadząc dźwięki koleżanek w mniej oczywiste rejony.
Zaskakuje też brzmienie. Szklane Oczy lawirują pomiędzy eterycznym dream popem a punkową energią i nie dość, że odnajdują się i w jednej i drugiej stylistyce naprawdę dobrze, to jeszcze sprawiają wrażenie, że dla nich to tak naprawdę jedno i to samo. W ramach pojedynczego utworu potrafią przejść od spokojnego, rozmarzonego i nawet z lekka uwodzicielskiego grania do zbudowanych z mniej przyjemnych emocji, dynamicznych i agresywnych zrywów. Jakby tego było mało, to robią to, nie wychodząc ze zbudowanego przez siebie, zanurzonego w oparach psychodelii świata. W tym ostatnim aspekcie przypominają mi trochę rodzime Kwiaty, które też balansują pomiędzy delikatnością a dosadnością.
rzeczywistość dla każdego jest czym innym i nie dajmy się zwieść jednej, ogólnej definicji. Szklane Oczy również działają we własnej wersji świata, którym postanowiły podzielić się z nami na tej płycie. Moim zdaniem to jeden z najoryginalniejszych polskich projektów ostatnich miesięcy, który warto śledzić, trzymać kciuki i słuchać, słuchać, słuchać.