Działo się w Drizzly Grizzly w ostatni piątek. Na scenie trzy zupełnie różne projekty (T a k o t s u b o, Paweł Przyborowski oraz Kwiaty). Każdy z nich przyciągał uwagę na swój własny, autorski sposób.
W pełni elektroniczny T a k o t s u b o to alter ego Wojtka Chroboczyńskiego — basisty Kwiatów. Jego set, łączący w sobie fantazyjność i spokój ambientu z nieco przerażającym rytmem bazującym na techno był naprawdę dobrym, a przede wszystkim klimatycznym otwarciem wieczoru. Ten występ zapadł mi w pamięć jeszcze z jednego powodu: naprawdę udanej, przykuwającej wzrok oprawy świetlnej, która idealnie dopełniała stronę muzyczną T a k o t s u b o.
Mariaż elektroniki z melodyjnym, gitarowym popem był z kolei dziełem jeszcze innego muzyka grupy Kwiaty — Pawła Przyborowskiego. Choć w przypadku Pawła akurat jest to pewnego rodzaju niedopowiedzenie, bo ten znany jest też przecież z takich projektów, jak BYTY, Łbik / Przyborowski czy Glątwa. Na swojej solowej płycie, wydanej w lutym zeszłego roku Nieśmiesznie, Przyborowski w sposób syntetyczny połączył wszystkie swoje stylistyczne inspiracje. Te z kolei udało mu się przenieść na scenę Drizzly Grizzly. Pomógł mu w tym gościnny udział muzyków wymienionych projektów — Macieja Łbika, Mai Domachowskiej i Katarzyny Siepki. Z połączenia talentów wszystkich tych muzyków wyszła nam definicja alternatywy: muzyki ciekawej, ambitnej, zawierającej w sobie mnóstwo ciekawych pomysłów brzmieniowych, a przy tym przystępnej i melodyjnej.
Czy może być coś lepszego od koncertu zespołu Kwiaty? Oczywiście. Koncert zespołu Kwiaty na dwie gitary. W takiej konfiguracji grupa brzmi naprawdę świetnie: przestrzennie, a przy tym potężnie. Paradoksalnie druga gitara dodała więcej selektywności i dodatkowych, dźwiękowych smaczków ich muzyce. Ta składała się tego dnia z utworów z nowej, niewydanej jeszcze płyty oraz największych przebojów z debiutu. Stojąc pod sceną, miałem wrażenie, że uczestniczę w koncercie bezpośrednich następców grup zaliczanych do Trójmiejskiej Sceny Alternatywnej. Zwiewność, tnące, nowofalowe gitary, a do tego hałas i miękki, acz zdecydowany głos zza mikrofonu. Było to wszystko i jeszcze więcej. Były też bowiem bardzo dobre piosenki.
Bardzo zróżnicowany muzycznie, a przy tym niezwykle spójny pod względem płynących ze sceny emocji wieczór.